27 niedziela zwykła B (2021)

Rdz 2,18-24; PS 128; Hbr 2,9-11; Mk 10,2-16

Zamyslenia nad Sowem 

Jak miecz obosieczny…

Nie wiem, czy autorzy doboru czytań na dzisiejszą niedzielę, mogli w najgorszych snach przypuszczać, że staną się one tak bardzo kontrowersyjne. Zapewne nie…

Co prawda, gdy układano nowe lekcjonarze, trwała już tak zwana „rewolucja seksualna”, ale towarzysząca jej ideologia była dopiero „w powijakach”. Co innego dzisiaj…

Dzisiaj często jednoznaczne sformułowania Pisma Świętego traktuje się jako „mowę nienawiści”. Twórcy nowoczesnych ideologii bowiem są tolerancyjni dla wszystkich i wszystkiego, ale biada temu, kto ośmieli się mieć inne zdanie niż oni. Dla takiego tolerancji już nie ma…

Jakie prawdy, we współczesnym świecie podważane, przekazują nam przytoczone dzisiaj teksty biblijne?

Zatrzymajmy się nad czytaniem z Księgi Rodzaju, będącym fragmentem opisu stworzenia człowieka.

Chyba nie muszę dodawać, że posługując się prostym obrazem – tak, by był zrozumiały dla jemu współczesnych – autor natchniony pragnie ukazać prawdy najważniejsze, podstawowe, odnoszące się do Boga i człowieka.

Najpierw to, że człowiek został przez Boga stworzony. Wcześniej – tego fragmentu nie ma w dzisiejszej liturgii, ale chyba wszyscy go znają - wyraża tę prawdę obraz ulepienia człowieka z prochu ziemi i tchnienie życia, które daje Bóg. W dzisiejszym czytaniu mamy natomiast uczynienie kobiety z żebra mężczyzny.

Nie jest to relacja z zabiegu chirurgicznego, a autorowi natchnionemu chodzi ostatecznie o to, że człowiek nie powstaje sam z siebie; że zostaje uczyniony - stworzony - przez Boga. A jako stworzony jest też od Boga zależny.

To pierwsza, tak mocno dzisiaj kwestionowana, prawda. Dzisiaj o tej zależności od Boga próbuje się zapomnieć. Dzisiaj człowiek pragnie sam siebie stworzyć, a przynajmniej na nowo zdefiniować. Dzisiaj podważane są wszelkie ograniczenia, zwłaszcza te które wynikają z natury czy biologii. Przecież najważniejsza jest wolność i ekspresja wyrazu.

Człowiek próbuje sam siebie stworzyć…

Jednak czy taki człowiek, który sam siebie stwarza jest bardziej szczęśliwy? Czy taki człowiek jest bardziej ludzki?...

Śmiem wątpić…

Dotychczas wszystkie ideologie, które odrzucały Boga, uderzały ostatecznie w człowieka…

Druga prawda płynąca z tego prostego obrazu, który przedstawia dzisiejsze pierwsze czytanie, to równość kobiety i mężczyzny. Tę prawdę także wyraża obraz uczynienia kobiety z żebra mężczyzny.

Mężczyzna i kobieta mają oni tą samą ludzką naturę i do siebie przynależą, uzupełniają się. Są jednak różni – jako mężczyzna i kobieta – ale jednocześnie są równi, równowarci jako ludzie.

Tak, ten starożytny opis jest przejawem idei równości płci. I kto tu mówi, że Biblia jest zacofana?...

Tylko, że dzisiaj biologiczne pojęcie płci się kwestionuje. We współczesnym świecie – a jeszcze bardziej we wspaniałym świecie przyszłości – ma już nie być podziału tylko na mężczyzn i kobiety. Biologia ma już nie określać człowieka. Płeć można sobie przecież wybrać dowolnie, w zależności od aktualnego samopoczucia. A płci jest już nie wiadomo jak wiele.

Ja wiem, że to spore uproszczenie, ale właśnie taka, uproszczona wersja ideologii gender domaga się powszechnej akceptacji i uznania. I to, co dawnej mogło rodzić uśmiech pobłażania, staje się na naszych oczach obowiązującym sposobem mówienia, a nawet prawem.

W najnowszych formularzach do chrztu w naszej fryburskiej diecezji wprowadzono już na określenie płci rubrykę trzecią, nieokreśloną. No cóż, poprawność polityczna zobowiązuje…

W dzisiejszym pierwszym czytaniu jest jeszcze przynajmniej jeden współcześnie kontrowersyjny temat. Oto przed mężczyzną przechodzą - jakby w defiladzie - wszystkie zwierzęta, a ten nadaje im nazwy, nie znajdując jednak odpowiedniej dla siebie pomocy.

Obraz ten ma wyrażać panowanie człowieka nad zwierzętami. Owszem, kiedy weźmiemy pod uwagę inne fragmenty Biblii w tym panowaniu zawarta jest również troska o zwierzęta. Ale nie ma równości pomiędzy światem ludzkim, a zwierzęcym.

A są już dzisiaj ideologie, które ludzi i zwierzęta zrównują. Na razie to jeszcze margines, ale za to stosunkowo głośny…

Co ciekawe, bardzo często ci sami ludzie, którzy dzielnie walczą o prawa zwierząt, nie mają problemu z zabijaniem nienarodzonych dzieci.

Nie można zabić ciężarnej maciory, bo przy okazji zabije się młode świnki. I to jest pewne. Słusznie... Ale czym jest nienarodzony ludzki płód, to już nie wiadomo… Logika nie jest jednak najsilniejszą stroną współczesnych ideologii…

W końcu jeszcze jeden kontrowersyjny temat pierwszego czytania, do którego w Ewangelii nawiązuje Jezus: nierozerwalność małżeństwa.

„Co Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela.” (Mk 10,9)

Ale jak to?... To ludzie nie mają prawa do szczęścia?... To mają się ze sobą całe życie męczyć, chociaż się nie dobrali?...

Najpierw niech się dobiorą…

Kościół proponuje przedmałżeńskie katechezy, poradnie, dni skupienia i poważne rozmowy w biurze.

I często reakcją jest, że „wymyślamy”; że tyle niepotrzebnych formalności; że przecież oni się kochają i są już gotowi…

Kościół uczy o miłości, która jest czymś więcej, niż zwykłe zauroczenie. O miłości, która kosztuje i domaga się poświęcenia…

Ale gdy zauroczenie się skończy; gdy odkryją też swoje wady, albo poznają, że jednak trudno z osobą z takimi wadami żyć, miłość zanika. Po co się dalej męczyć?...

To też trochę efekt uboczny współczesnej mentalności, gdy rzadko coś się jeszcze naprawia. Kiedy coś się zepsuje, kupuje się nowe.

Tylko, że wymiana współmałżonka na inną osobę tak naprawdę niewiele zmieni. Bo albo nauczę się miłości, która wymaga poświęcenia i kosztuje, albo nigdy nie będę umiał kochać, pozostając egoistą zapatrzonym w samego siebie. I tylko moje ofiary będą się zmieniać…

Oczywiście to jest jeszcze kwestia nierozerwalności sakramentu. I współpracy z łaską sakramentalną, by małżeństwo wypełniać miłością. Ale czy wszyscy biorą dzisiaj poważnie sakrament małżeństwa?...

I jeszcze jest sprawa tych, którym się małżeństwo rozpadło. Czy należy ich potępić?... Czy przekreślić ich za to, że próbują na nowo; że szukają miłości?...

To już jest problem trochę bardziej skomplikowany. Zapewne nie wszyscy są zdolni trwać w separacji, gdy małżeństwo im się rozpadło, nie podejmując nowych związków. I Kościół – podtrzymując naukę o nierozerwalności sakramentu małżeństwa – nie potępia ich i nie przekreśla. Owszem naucza, że nie mogą oni przystępować do komunii sakramentalnej, bo stoi to w sprzeczności z ważnym - a rozerwanym - sakramentem małżeństwa.

Ale mimo to Kościół zaleca, by objąć ludzi pozostających w takiej - nieregularnej - sytuacji duszpasterską troską. Przecież do Boga idzie się nie tylko poprzez sakramenty, chociaż te są drogą uprzywilejowaną. Jest jednak jeszcze droga modlitwy; jest miłość bliźniego, która zawsze pozostanie najważniejsza…

To jest poważne traktowanie sprawy. Nie infantylne podejście, które twierdzi, że sakrament małżeństwa jest mało ważny i gdy się go złamie, to nie ma żadnych konsekwencji, ale też nie przekreślenie człowieka, któremu z różnych powodów – czasem nie do końca od niego zależnych – nie wyszło.

I jeszcze tylko dla jasności kilka uwag o stwierdzeniu nieważności małżeństwa. To nie jest rozwód kościelny! I nie jest to też unieważnienie małżeństwa!

By sakrament małżeństwa został ważnie zawarty muszą być spełnione pewne warunki, zarówno co do samej przysięgi, jak i osób, które ją składają. Gdy jakiś z istotnych warunków nie został spełniony lub był tylko pozorowany, sakrament w ogóle nie miał miejsca.

Ale dotyczy to samego mementu zawierania sakramentu małżeństwa, a nie tego, że później się wspólne życie nie poukładało.

Chociaż często bywa, że to nieudane wspólne życie wskazuje, iż czegoś istotnego w momencie zawierania sakramentu zabrakło.

Tym właśnie zajmuje się proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa. I sama przyczyna – i jej istnienie w momencie zawierania małżeństwa – muszą zostać udowodnione. I tylko w tym przypadku stwierdza się, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie, a więc sakramentu nigdy nie było. Wcale nie jest to jednak takie łatwe, jak niektórym się wydaje.

Jak powiedziałem na wstępie, czytania dzisiejszej Liturgii Słowa zawierają kontrowersyjne dla współczesnego świata treści. Ale prawdziwość i ważność Słowa Bożego nie są zależne od dominującej koniunktury. Ideologie się zmieniają, a Słowo Boże pozostaje niezmienne.

Musimy Je tylko wciąż na nowo odczytywać i ciągle lepiej rozumieć. I oczywiście głosić… Nawet wtedy, gdy Słowo Boże jest, jak miecz obosieczny… (Por. Hbr 4,12) Nawet wtedy, gdy to głoszenie, jest nastawaniem nie w porę… (Por. 2 Tm 4,2)

Amen.

Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji