2 Niedziela po Narodzeniu Pańskim 2022
Syr 24,1-2.8-12; Ps 147B; Ef 1,3-6.15-18 J 2,1-18
Słowo stało się ciałem
„A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.” (J 1,14)
Święty Jan nazywany jest teologiem. Jego Ewangelia jest inna od pozostałych Ewangelii. Owszem, opisuje też fakty, ale dużo więcej w niej mów, dużo wyjaśnień. Dla Świętego Jana ważne jest przede wszystkim znaczenie wydarzeń.
Tak jest również w opisie Bożego Narodzenia w Ewangelii według Świętego Jana. Nie ma w niej opowieści o narodzeniu w stajni, o pasterzach i mędrcach. Za to, święty Jan przybliża nam uniwersalne, kosmiczne znaczenie narodzenia Jezusa w Betlejem. Zatrzymajmy się dzisiaj krótko nad Prologiem tej Ewangelii.
Na początku słyszymy o Odwiecznym Słowie, które było na początku u Boga i jest Bogiem. Przez Słowo to wszystko się stało, bo Słowo jest życiem i światłością. (Por. J 1,1-5)
Święty Jan próbuje w ten sposób opisać Tajemnicę wewnętrznego życia Boga, którą późniejsza teologia rozwinie w nauce o Trójcy Świętej.
W Prologu Ewangelii pojawi się też dwa razy postać Jana Chrzciciela. W ten sposób autor podkreśla jego wielką rolę. Jednocześnie jednak zaznacza, że to nie Jan jest światłością. On był posłany, by zaświadczyć o światłości. I Jan Chrzciciel wiernie wykonał to zadanie, wskazując na Chrystusa, a samemu się umniejszając. (Por. J 1,6-8. 15)
Jan Chrzciciel był posłany, by zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Ale mimo to, że Jan dał świadectwo, nie wszyscy przyjęli przychodzącego Chrystusa.
Więcej: Pomimo, że odwieczne Słowo, światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, przyszło na świat, nie wszyscy je przyjęli. (Por. J 1,9-11)
„Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.” (J 1,10-11)
Ten dramat nierozpoznania i nieprzyjęcia Boga niestety ciągle się powtarza w historii ludzkości. Powtarza się także dzisiaj…
Dramat niepoznania Boga; dramat odrzucenia Boga…
Europa zaprzecza swoim chrześcijańskim korzeniom - swojej chrześcijańskiej kulturze, z której wyrosła – a chce je zastąpić coraz bardziej wymyślnymi – żeby nie powiedzieć szalonymi - ideologiami, mającymi tylko pozory wolności i tolerancji.
Ostatnim pomysłem – z którego na razie co prawda się wycofano, ale samo jego powstania może przerażać – jest próba zmiany słownictwa, by przestać używać terminu Boże Narodzenie, a nawet nie nadawać już niektórych imion, bo za bardzo chrześcijańskie.
Słusznie papież Franciszek zauważył, że to już w historii było. Rewolucja francuska, komunizm i nazizm też próbowały usunąć Boga z życia i języka. Żaden to więc jest postęp, tylko raczej anachronizm.
Lenin nazywał dziennikarzy, nadgorliwych wyznawców komunizmu mieszkających na Zachodzie i zupełnie oderwanych od rzeczywistości, pożytecznymi idiotami. Czasem można odnieść wrażenie, że ich zastęp się dzisiaj znacznie powiększył…
Innym wymiarem tego dramatu odrzucenia Boga jest grzech. I to już dotyczy każdej i każdego z nas.
Każdym grzechem odrzucamy Bożą miłość, zamykamy się na życie i światłość; pogrążamy się w ciemności.
Musimy więc ciągle na nowo dokonywać ruchu przeciwnego. Musimy otwierać się na światłość i przyjmować życie. Musimy przyjmować Chrystusa – Odwieczne Słowo, które daje nam moc, by stawać się dziećmi Bożymi. (Por. J 1,12-13)
Musimy przyjmować Chrystusa, bo tylko w Nim jest zbawienie. Tylko On daje łaskę i prawdę. Tylko przez Niego możemy zbliżyć się do Tajemnicy Boga. (Por. J 1, 16-18)
„A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.” (J 1,14)
Tajemnica Bożego Narodzenia ma wymiar uniwersalny. Dotyczy całego świata i całej ludzkości. Dotyczy całego kosmosu. Ten wymiar ukazuje w Prologu Ewangelii święty Jan.
Ale jednocześnie Tajemnica Bożego Narodzenia – Odwiecznego Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało wśród nas – dotyczy każdej i każdego z nas, bardzo osobiście.
To Tajemnica Bożej Miłości i naszego na Nią otwarcia. Bóg staje się człowiekiem z miłości do człowieka. Bóg pragnie człowieka, bo kocha człowieka.
A czy ja kocham Boga?...
Czy ja pragnę Boga?...
Na ile kocham i pragnę Boga?...
Na ile przyjmuje Go w soje życie?...
Na ile stałem się już dzieckiem Bożym?... Amen.
Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim