24 niedziela zwykła (2022)
Wj 32,7-11.13-14; Ps 51; 1 Tm 1,12-17; Łk 15,1-32
Obyśmy pozwolili się znaleźć
Jedne z najpiękniejszych przypowieści. O zaginionej owcy; O zagubionej drachmie; i O synu Marnotrawnym…
Jedne z najpiękniejszych przypowieści i chyba najbardziej znanych. I w dodatku, nie tak bardzo trudnych. Obrazy same do nas przemawiają… Czy potrzeba jeszcze komentarza?... Pozwólcie jednak na kilka myśli...
Po pierwsze: Motywem nawrócenia marnotrawnego syna wcale nie była synowska miłość, jak czasem próbuje się tę przypowieść komentować. Motywem nie była synowska miłość i chyba nawet żadna miłość… Nie był to też jakiś wielki żal czy pokuta…
Jemu po prostu było źle! On się stoczył na dno. I gdy już wszystko stracił; gdy nawet pokarmu świń jeść nie mógł – a kontakt ze świniami, zwierzętami uważanymi za nieczyste, był dla Żyda wielkim upokorzeniem - gdy był już więc na absolutnym dnie, przypomniał sobie o ojcu.
I wtedy postanowił zaryzykować. Cóż zresztą miał do stracenia?...
Ale przecież nie liczył na to, że zostanie przyjęty, jako syn; liczył tylko, że dostanie coś do jedzenia… Że będzie mógł - jak najemnik - pracować i zarabiać na swoje utrzymanie.
A jednak to wystarczyło… Gdy syn wrócił, Ojciec nie czeka na słowa tłumaczenia; nawet nie udaje zagniewanego. To on wybiega naprzeciw i bierze syna w ramiona.
I syn doświadczył bezinteresownej miłości. Miłości, którą ojciec zawsze miał dla niego i której nigdy nie cofnął. Syn teraz tę miłość zobaczył; doświadczył jej w sposób najbardziej namacalny.
I trzeba ufać, że zrozumiał. I można ufać, że Miłość zrodziła miłość.
Ale pierwszy była Miłość Ojca...
Pierwsza zawsze jest Miłość Boga. I zawsze jest ona niezasłużona. A my możemy tylko na tę Miłość odpowiadać; próbować odpowiadać...
Ciekawa jest też druga część tej przypowieści. Ciekawa, a jakby trochę zaniedbywana.
A przecież my częściej podobni jesteśmy do starszego syna z tej przypowieści. On jest obrażony na ojca. I sądzi, że ma powody; że ma do tego prawo. To przecież nie jest sprawiedliwe! On całe życie pozostaje wierny, a ojciec wyprawia ucztę temu, który majątek z nierządnicami roztrwonił.
Starszy syn nie rozumie ojca…
Ale my też nie zawsze rozumiemy Tajemnice Boże Miłosierdzia. U nas też młodszy syn miałby małe szanse. Bo przecież to niesprawiedliwe...
Owszem przebaczyć; ale żeby tak od razu ucztę wyprawiać. A gdzie pokuta i zadośćuczynienie?...
Problem polega na tym, że starszy syn też nie dostrzegał miłości ojca. Został w domu ze strachu, z wyrachowania, z braku odwagi... Został w domu, ale jako niewolnik. I nie dostrzegał miłości ojca. A przecież nie tego chciał ojciec.
Zanurzeni w Bożej Miłości, musimy uczyć się Ją dostrzegać. Tak, na co dzień. Gdybyśmy się czuli kochani – bezinteresownie kochani, nieodwołalnie kochani - nie zazdrościlibyśmy nikomu miłości.
Więcej: Gdybyśmy się czuli kochani, cieszylibyśmy się każdym, kto Bożej Miłości doświadcza. Też na powrót doświadcza…
I jeszcze jedna myśl...
Ani zaginiona owca, ani zagubiona drachma, nie wracają przecież same. To pasterz wychodzi na poszukiwanie owcy; to kobieta szuka drachmy, aż ją znajdzie.
Czasem trzeba pozwolić się znaleźć...
Bóg szuka. Próbuje dotrzeć do człowieka. Próbuje na różne sposoby. I jest w tym niestrudzony.
Bóg szuka… Obyśmy pozwolili się znaleźć. Obyśmy nie pozostali głusi, gdy będzie nas wołał po imieniu. Amen.
Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim