7 niedziela zwykła C (2022)

Zamyslenia nad Sowem

1 Sm 26,2.7-9.12-13.22-23;  Ps 103;  1 Kor 15,45-49; Łk 6,27-38

Miłość nieprzyjaciół

„Jeśli bowiem miłujecie tylko tych, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tylko tym, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią” (Łk 6,32-33)

Czasem warto postawić sobie pytanie, co tak naprawdę decyduje o tym, że mogę nazywać się chrześcijaninem?... Jakie są najważniejsze wyznaczniki bycia chrześcijaninem?...

I na pewno takim podstawowym wyznacznikiem bycia chrześcijaninem jest wiara w Chrystusa. Jest wiara w to, że Bóg tak umiłował świat, iż stał się człowiekiem w osobie Jezusa Chrystusa. I przebywał między ludźmi, i nauczał, i przekonywał ich o wielkiej miłości Boga.

A szczytem tej miłości był Krzyż, gdy Chrystus życie dał. Dla nas i dla naszego zbawienia, życie dał...

Wiara w Jezusa Chrystusa to też wiara w Jego zmartwychwstanie. To samo centrum tej wiary!

Chrystus zmartwychwstał i zmartwychwstaniem potwierdził wszystko, co czynił i czego nauczał. Chrystus zmartwychwstał i ukazał nam drogę do zmartwychwstania; drogę do pełni życia.

Wiara w Jezusa Chrystusa, to także wiara w sakramenty, w których Chrystus w specjalny sposób działa, udzielając nam swojej łaski; udzielając nam swojej pomocy.

Wiara w sakramenty i w szczególny sposób wiara w Najświętszy Sakrament, w którym Chrystus uobecnia Swą Mękę i Zmartwychwstanie; w którym staje się rzeczywiście obecny pod postacią chleba i wina; i w którym daje się nam jako Pokarm na życie wieczne.

Wiara w Jezusa Chrystusa jest więc też wiarą w Kościół, gdzie Sakramenty są sprawowane. Wiarą w Kościół, pomimo słabości i grzeszności członków Kościoła: pomimo słabości i grzeszności nas samych. Wiarą w Kościół – Mistyczne Ciało, którego Głową jest Chrystus.

I można by dalej wyliczać prawdy wiary. Ale przecież bycie chrześcijaninem nie sprowadza się tylko do przyjęcia pewnych prawd. To też życie z wiary.

I na pewno w tym życiu z wiary ważne miejsce zajmuje modlitwa – spotkanie z Bogiem, który żyje i który chce być z nami w naszej codzienności.

Ale oprócz przyjęcia pewnych prawd – uwierzenia w nie - i oprócz życia modlitwy, istotnym wyznacznikiem bycia chrześcijaninem jest miłość bliźniego. A jest to wyznacznik tym bardziej ważny, że sam Chrystus stawia go jako miarę bycie Jego uczniem.

A chodzi o miłość bliźniego, posuniętą aż do miłości nieprzyjaciół…

Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tych, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. (Łk 6,27-28)

Miłość bliźniego…. Miłość nieprzyjaciół… Miłość przekraczająca wszelkie granice… Najbardziej radykalna, jaka być może.

I chyba każdy z nas stawia pytanie: Czy to w ogóle jest możliwe?

Bo to, że kochamy tych, którzy nas lubią, to normalne, a i tak nie zawsze łatwe. Ale kochać tych, którzy nas nienawidzą?... Czy to w ogóle jest możliwe?...

Trzeba tu jednak odróżnić porządek psychologiczny od moralnego. Jeżeli ktoś mnie krzywdzi, to go zazwyczaj nie lubię. I nie muszę go lubić. Nie do tego wzywa mnie Chrystus.

Chrystus nie wzywa mnie bym nieprzyjaciela lubił, tylko mówi bym go miłował; kochał.

A to Chrystusowe „miłował” nie tyle należy do sfery uczuć, co do sfery woli. Dokonuje się więc ono w porządku moralnym. Mam miłować, czyli mam nie odpowiadać złem na zło.

A nawet więcej: Chrystus wzywa mnie bym miłował, to znaczy bym przerwał logikę zła i czynił dobrze. Czynił dobrze nawet temu kto mnie krzywdzi i nienawidzi.

Nie chodzi więc tutaj o uczucie. Czasami wiele lat trzeba, by rany się zabliźniły i nie zawsze jestem w stanie pozbyć się negatywnych uczuć wobec kogoś. Ale zawsze mam starać się, by nikogo nie krzywdzić, by negatywne uczucia nie zawładnęły moim postępowaniem.

Zawsze mam starać się czynić dobro, nawet tym, którzy mnie krzywdzą. I to jest właśnie miłość nieprzyjaciół. Czynić dobrze tym, którzy mnie nienawidzą.

I możemy jeszcze zapytać: czy taka miłość nie jest czasem naiwnością? Czy zło, któremu nie stawiamy oporu, właśnie przez owo zaniechanie oporu, czasem nie zwycięża?

Ale czy można zło zwyciężyć złem?... Przecież wtedy zło tylko się mnoży. Zło można tylko dobrem zwyciężyć. Gdy odpowiadam dobrem na zło, to przynajmniej nie zaraziłem się złem. Nie ma go we mnie, więc nie powiększa się obszar zła… Zło można tylko dobrem zwyciężyć. (Por. Rz 12,21)

Nie chodzi jednak o  to, by wyrzec się sprawiedliwości i nie dochodzić swoich słusznych praw. Ale moim działaniem nie może kierować nienawiść. Trzeba porzucić starą zasadę: „oko za oko ząb za ząb”. Sprawiedliwość powinna bowiem być próbą szukania dobra dla wszystkich, a nie bezwzględną zemstą.

I sprawiedliwość powinna być uzupełniona zawsze miłosierdziem.

„Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36) – wzywa Chrystus.

Miłość bliźniego… Miłość posunięta aż do miłości nieprzyjaciół. Ona jest praktycznym wyznacznikiem bycia chrześcijaninem. I jest bardzo trudna…

Czasami za trudna; po ludzku prawie niemożliwa. Bo często trzeba działać wbrew sobie; wbrew swoim uczuciom. A dla człowieka jest to trudne.

Ale przecież my już nie tylko ziemscy jesteśmy. My do Chrystusa przecież należymy, czyli mamy się stawać tacy, jak On; mamy coraz bardziej nosić w sobie obraz Człowieka niebieskiego. (Por. 1 Kor 15,48-49)

I właśnie dlatego potrzebna nam jest coraz głębsza, coraz bardziej żywa wiara. I potrzebna nam jest coraz lepsza – będąca coraz pełniejszym spotkaniem z Bogiem – modlitwa. Tylko wtedy miłość bliźniego staje się możliwa. Nawet miłość nieprzyjaciół…

Ale miłość bliźniego, umiejętność przebaczania, postawa miłosierdzia z jeszcze jednego powodu są ważne.

Każdy z nas przecież potrzebuje Bożego przebaczenia; Bożego miłosierdzia. I Bóg jest bogaty w miłosierdzie. Ale czasem swoim postępowaniem stawiamy temu miłosierdziu granice.

Modlimy się codziennie w Ojcze nasz: I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. (Por. Ojcze nasz) Ale jeżeli nie odpuszczamy?... Czy tak samo ma z nami zrobić Bóg?...

Warto wziąć sobie do serca zakończenie dzisiejszej Ewangelii:

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną po brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.” (Łk 6,37-38)

Odmierzą wam taką miarą, jaką wy mierzycie…

Wiele zapomnieć muszę,

bo wiele mi zapomniano;

Wiele przebaczyć muszę,

bo wiele mi przebaczono;

Bardzo ukochać muszę,

bo bardzo mnie ukochano. Amen.

Ks. Bogusłw Banach, PMK Mannheim

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji