17 niedziela zwykła B (2021)

Zamyslenia nad Sowem

2 Krl 4,42-44; Ps 145;  Ef 4,1-6; J 6,1-15

Cud rozmnożenia chleba

Spróbujmy wyobrazić sobie sytuację opisaną w dzisiejszej Ewangelii.

Jezu udaje się za Jezioro Galilejskie, a za Nim idzie wielki tłum. Zapewne musieli być w tym tłumie różni ludzie.

Tacy, którzy słuchali nauki Jezusa, bo była nowa i pociągała. I chorzy, którzy słyszeli, że Jezus uzdrawia; liczyli więc, że może i oni mają jakąś szansę.

I byli na pewno w tym tłumie ludzie żądni sensacji. Mistrz z Nazaretu czynił cuda, szli więc za Nim, by je zobaczyć. Zresztą nic w tym dziwnego. Wystarczy popatrzeć ilu ludzi dzisiaj pielgrzymuje do miejsc objawień – czy zwłaszcza pozornych objawień – tylko po to, by zetknąć się z cudownością, by zobaczyć jakiś znak...

Tak zresztą opisuje ten tłum ludzi, którzy szli za Jezusem, Ewangelista.

„Szedł za Nim wielki tłum, bo widziano znaki, jakie czynił na tych, którzy chorowali.” (J 6,2)

Jezus ze swoimi uczniami wychodzi na wzgórze i z tej perspektywy jeszcze wyraźniej widać, jak wielu ludzi zebrało się wokół Niego. Liczba mężczyzn dochodziła do pięciu tysięcy, a o kobietach i dzieciach Ewangelista nie wspomina: Ale one tam na pewno były i było ich więcej niż mężczyzn. Ogromny tłum…

A Jezus chce zatroszczyć się o wszystkich tych ludzi. Chce, by mogli się oni posilić. Więcej; sam chce im dać posiłek! Pyta więc Filipa:

„Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?” (J 6,5)

Filip jest bezradny. Po ludzku oblicza i odpowiada:

„Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać.” (J 6,7)

Wtedy w dyskusję włącza się Andrzej. Ale jego wypowiedź też jest wyrazem bezradności.

„Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?” (J 6,9)

Rzeczywiście, czy można pięcioma chlebami i dwiema rybami nasycić głód pięciu tysięcy mężczyzn?... A jeszcze są kobiety i dzieci… Cóż to jest dla tak wielu?...

Ale Jezus jakby nie słyszał ostatniego zdania Andrzeja.

„Każcie ludziom usiąść.” (J 6,10)

Ludzie więc usiedli, a Jezus wziął te pięć chlebów i dwie ryby, i zaczął odmawiać modlitwę dziękczynną.

Co wtedy myśleli uczniowie?... Czyż nie zbliżają się szybkimi krokami do katastrofy? Bo jak zareaguje tłum, gdy zobaczy, że cały posiłek to pięć chlebów i dwie ryby?...

Rozzłoszczony odejdzie?...

A może nawet ich zaatakuje?...

A już na pewno Mistrz straci w ich oczach swój autorytet...

Ale Jezus kończy modlitwę dziękczynną i zaczyna rozdawać chleb i ryby. I rozdaje tyle, ile kto chce. A wszyscy jedzą do syta. Tylko ślepy by tego cudu nie dostrzegł!

Uczniowie na pewno nie mieli żadnych wątpliwości, gdy Jezus kazał im pozbierać resztki. Napełnili nimi dwanaście koszów. Pięć chlebów i dwie ryby, a później dwanaście koszów resztek.

Widzieli to również ludzie, którzy jedli. I szybko zrozumieli, że byli świadkami cudu. Cudu niezwykłego, na miarę cudów dawnych proroków. Takiego, jakiego dokonał Elizeusz, gdy dwudziestoma małymi chlebami jęczmiennymi nakarmił stu mężczyzn. A może nawet takiego, jakiego dokonał Mojżesz, gdy w drodze na pustyni ich przodkowie karmieni byli manną.

Ludzie zrozumieli, że byli świadkami cudu, a jednocześnie bardzo pragmatycznie pomyśleli, jak wygodnie by było, gdyby ten cud powtarzał się codziennie. Gdyby codziennie mogli jeść do sytości.

Mówili więc między sobą o Jezusie:

„Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat.” (J 6,14)

I chcieli Jezusa obwołać królem. Ale Jezus tego właśnie nie chciał. Usunął się na górę. A później, gdy tłum odnajdzie Go w Kafarnaum, usłyszy od Jezusa prawdziwy motyw swego postępowania:

„Szukacie mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego żeście jedli chleb do sytości.” (J 6,26)

I doda jeszcze Jezus:

„Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy.” (J 6,27)

Cud rozmnożenia chleba… Jakie on ma znaczenie dla nas? Gdzie w tym wydarzeniu moglibyśmy odnaleźć siebie?

Może niejeden z nas, by się obraził, gdyby go porównać do Żydów z dzisiejszej Ewangelii. Przecież wierzymy w Boga i wierzymy Jego słowu. Ale czy rzeczywiście i do końca?...

Uznajemy Chrystusa za naszego Pana i Króla, gdy mówi o zbawieniu, dobrobycie, przywilejach, szczęściu. Jest On wtedy zgodny z naszymi o Nim marzeniami. Daje nam chleba do sytości...

Kiedy jednak zaczyna nas ostrzegać, wymagać, gdy mówi o wyrzeczeniach i karze, odwracamy się z oburzeniem. To nie dla nas!

„Trudna jest ta mowa, któż jej słuchać może.” (J 6,60)

Zapieramy się więc swojego Króla! Gdyby nas karmił chlebem, jak tych z dzisiejszej Ewangelii... O, taki władca by nam odpowiadał. Czyż często nie jest tak w naszym życiu?...

A czasami jesteśmy jak Filip i Andrzej. Bezradni, bo zbyt mało możemy zrobić; bo nic nie jesteśmy w stanie zmienić. I po ludzku mamy rację!

Ale w Bożej perspektywie pięć chlebów i dwie ryby wystarczą by nakarmić tłumy. W Bożej perspektywie każdy, nawet najmniejszy czyn - dokonany z miłości – liczy się i jest ważny. I przemienia świat! Nie własną - co prawda - ale Bożą mocą.

Nie wolno nam więc zrezygnować z miłości najmniejszej. Kiedyś mówiono: dobre uczynki. Właśnie naszych dobrych uczynków chce Bóg, by przemieniać świat. I nie ma się co wstydzić, że są one drobne, małe, mało spektakularne. Pięć chlebów i dwie ryby, to też było bardzo mało, a jednak tłum jadł do syta.

I wreszcie: Cud rozmnożenia chleba był zapowiedzią innego wielkiego cudu – Eucharystii. Pokarmu, który trwa na wieki. Ten cud dokonuje się nieustannie na ołtarzach świata. Oto Chrystus daje się nam na pokarm pod postacią chleba w cudowny sposób przemienianego w Jego Ciało.

Święty Jan Paweł II w j Encyklice „Ecclesia de Eucharista” nauczał i z mocą przypominał, że wszyscy z tego Chleba żyjemy, że jest to najistotniejszy pokarm chrześcijanina, że dla wierzącego nie ma ważniejszego spotkania i ważniejszego wydarzenia niż niedzielna Msza Święta.

Czy jest tak naprawdę w naszym życiu?...

Ok! Wy – Drodzy - jesteście w kościele; musieliście się nawet wcześniej zameldować na Eucharystię. Ale dla wielu jest to już zbyt trudne. Zaplanowanie niedzielnej Eucharystii jako najważniejszego wydarzenia tygodnia przerasta ich możliwości. Co innego, gdyby mogli przyjść w ostatniej chwili; tak spontanicznie… Pandemia jednak zweryfikowała, co jest dla nas naprawdę ważne. I dalej weryfikuje…

Tym pytaniem, o znaczenie Eucharystii w naszym życiu zakończmy dzisiejsze rozważanie.

Ale nie tylko pytaniem. Też naszą odpowiedzią. I nie o słowa i deklaracje chodzi. Chodzi o odpowiedź dawaną życiem, gdy niedzielna Eucharystia stanie się dla nas naprawdę najważniejszym wydarzeniem. Spotkaniem z Chrystusem, który daje nam siebie jako Pokarm. Pokarm na życie wieczne. Amen.

Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji