Spotkać Zmartwychwstałego
W Wielki Piątek zawalił się świat…
Zawalił się świat dla tych, którzy uwierzyli Chrystusowi; uwierzyli, że On – Jezus z Nazaretu – jest obiecanym Mesjaszem.
Uwierzyli i złączyli z Nim wszystkie swe nadzieje; złączyli z Nim swe życie; poszli za Nim.
Poszli, bo pięknie mówił; i mówił do nich: biednych, pogardzanych, odtrąconych – ludzi z marginesu ówczesnego świata.
Poszli, bo uzdrawiał i wskrzeszał i nawet siły przyrody były Mu posłuszne. Urzekł ich, wezwał po imieniu, więc opuścili wszystko i poszli.
A potem słuchali Jego słów, patrzyli na cuda i próbowali zrozumieć zadziwiającą naukę o Królestwie. I pewnie – tak bardzo po ludzku – sądzili, że to pójście za Jezusem, będzie im się opłacało, że będą kimś w Jego Królestwie.
Jednak wszystko zaczęło rozwijać się inaczej. Słowa Jezusa wywoływały sprzeciw – zwłaszcza u tych, którzy mieli coś do powiedzenia, którzy rządzili ówczesnym światem. A On nie liczył się z tym; dalej się narażał i w końcu stało się. Nic nie zmienił tryumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy, cztery dni później schwytano Go, żeby w Wielki Piątek stracić – przez powieszenie na krzyżu.
Tak zginął Jezus z Nazaretu. Jak przestępca. Na krzyżu…
I nic nie pomogły Jego cudotwórcze moce; i nie było nikogo, kto by Go obronił. Sam – zawieszony pomiędzy niebem a ziemią – umierał w okropnych mękach. Cóż więc dziwnego, że tym, którzy z Nim byli, którzy za Nim poszli, którzy uwierzyli Mu, świat się zawalił.


