(…) położyła, Go w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie
„Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania”. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.” (Łk 1,6-7)
To jakiś paradoks, że naród, który z wytęsknieniem czekał na Mesjasza, nie zauważył Jego przyjścia. To jakiś paradoks, że ludzie, którzy karmili się zapowiedziami proroków o Mesjaszu, nie znaleźli dla Niego miejsca ani w domu, ani w gospodzie, by narodził się w godnych warunkach.
Może Mesjasz po prostu przychodził zbyt prosto?... Tak zwyczajnie się rodził, jak każde zwykłe dziecko…
W dodatku w mieścinie, która dawno straciła już swe znaczenie…
Maryja i Józef nie wyglądali też na królewskich rodziców, chociaż pochodzili przecież z pokolenia Judy i rodu Dawida. Ale to była przeszłość… Teraz był zwykły cieśla i jego brzemienna małżonka szukająca miejsca na czas rozwiązania…
Może, gdyby Mesjasz przychodził na świat na dworze królewskim, to by Go od razu rozpoznano?...
Albo przynajmniej w rodzinie jakiegoś arcykapłana?...
Tak to sobie przecież wyobrażano…
Albo żeby jakieś nadzwyczajne wydarzenia, widoczne dla całego narodu i przez wszystkich zrozumiałe, towarzyszyły temu narodzeniu… Wtedy pewnie zauważono by nowonarodzonego Mesjasza…
A może jednak nie?... Może wyobrażenia, jak to powinno się stać, jaki ma być Mesjasz, były zbyt mocne?...
Przecież gwiazda, która rozbłysła na Wschodzie zainteresowała tylko Mędrców. A jasność niezwykła pośród ciemnej nocy przekonała tylko pasterzy…
Czy to był błąd Boga, że Mesjasz przychodził na świat, jak zwyczajne dziecko?...
A może przeciwnie… Może to właśnie jest Boża Mądrość?...


