Największy z was niech będzie waszym sługą
Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, że macie oddawać cześć memu imieniu (…) to rzucę na was przekleństwo. Zboczyliście z drogi, wielu pozbawiliście nauki… (Ml 2, 1-2.8)
I dalej:
A więc z mojej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń. (Ml 2,9)
Nie! To nie jakiś współczesny polityk czy dziennikarz atakujący Kościół. To prorok Malachiasz z piątego wieku przed narodzeniem Chrystusa.
Sam Jezus zresztą też nie jest łagodniejszy:
Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. (Mt 23,2-3)
Co prawda ten tekst nie jest o kapłanach, ale o uczonych w Piśmie i faryzeuszach - a więc o przewodnikach duchowych i o ludziach drobiazgowo wypełniających przepisy Prawa, ale często zapominających przy tym o jego duchu; o miłości.
I nie sposób nie odnieść przytoczonych słów do obecnego kryzysu w Kościele. Do osób duchownych – ale też świeckich związanych z Kościołem – którzy głosili przykazania i miłość, a sami nie chcieli ruszyć ich palcem (Por. Mt 23,4). Którzy krzywdzili dzieci, nadużywali swojej władzy, czy ukrywali i chronili sprawców.
I nawet, gdy mediom rzadko zależy na prawdziwym dobru ofiar, a ważniejsze są sensacja i możliwość osłabienia autorytetu Kościoła, podważenie Jego nauczania, to jednak wielu faktom nie da się zaprzeczyć. Często tak po prostu było…


