23 niedziela zwykła A

Ez 33,7-9; Ps 95; Rz 13,8-10Mt 18,15-20

Braterskie upomnienie

Nikt z nas nie jest doskonały…

Czasem popełniamy błędy. Może nawet często… Zbyt często…

Niektóre z nich znamy, bo przecież zdarza się nam czynić zło świadomie. O niektórych jednak nawet nie wiemy; bo zło nie było naszą intencją, a tak jakoś wyszło…

Nikt z nas nie jest doskonały…

Ale często za takich się właśnie uważamy…

I bardzo nie lubimy, gdy ktoś wytyka nam błędy. Gdy usiłuje nas pouczać; gdy nas upomina.

Ale z drugiej strony, nie zawsze łatwo przychodzi nam też upomnienie innych.

Łatwiej jest kogoś obmówić; opowiedzieć innym wszystkie jego słabe strony; wyśmiać i wyszydzić poza plecami. To jest łatwej… Ale powiedzieć tak prosto w oczy…

Zwłaszcza, gdy to ktoś ważny; gdy od jego decyzji jesteśmy zależni…

Nikt z nas nie jest doskonały…

Czasem, gdyby ktoś nas upomniał; gdyby życzliwie pokazał nam nasze – może nawet nieświadome – błędy, moglibyśmy wiele zmienić. Pod warunkiem oczywiście, że potrafilibyśmy przyjąć napomnienie, że potrafilibyśmy je zreflektować i wyciągnąć właściwe wnioski…

Właśnie o tym jest dzisiejsza Liturgia Słowa. O tym, że trzeba upominać. Ale też o tym: jak upominać. W jaki sposób to czynić.

Najpierw: Konieczność upominania.

We fragmencie z Księgi proroka Ezechiela czytamy:

Jeśli do występnego powiem: "Występny musi umrzeć" - a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.” (Ez 33,8-9)

Jesteśmy odpowiedzialni jedni za drugich. Brak upomnienia grzesznika obarcza także nasze sumienie. Odnosi się to do nas osobiście, ale też – a może nawet zwłaszcza – do pasterzy Kościoła.

Nie jest właściwą strategią milczenie i „chowanie głowy w piasek”. Tak, by nie drażnić ludzi, czy nie narazić się na szykany ze strony „możnych tego świata.” Tak zwana „poprawność polityczna” nie jest drogą Kościoła. Kościół musi jednoznacznie głosić prawdę, nawet jeżeli oznacza to, że trzeba iść „pod prąd”.

Na marginesie tylko: Kościół głosi prawdę dotyczącą zbawienia, ale nie koniecznie każdy ksiądz - czy szerzej chrześcijanin - jest specjalistą nauk wszystkich. Niestety niektórzy księża - ale i świeccy - wypowiadają się autorytatywnie na wszystkie możliwe tematy, nawet w dziedzinach, gdzie są zwykłymi ignorantami. To też jest błędem…

Konieczność upominania… Ale nie tylko ta konieczność jest ważna. Ważny jest też sposób.

Pierwszą zasadą jest miłość…

Święty Paweł pisze w Liście do Rzymian:

„Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. ” (Rz 13,8) „Miłość nie wyrządza zła bliźniemu.” (Rz 13,10)

Jeżeli nasze napomnienie bliźniego wypływałoby z chęci poniżenia go; pokazania w gorszym świetle; zaszkodzenia mu; to nie byłoby ono wcale dobre. Napomnienie ma bowiem prowadzić do zmiany; ma wprowadzić drugiego na dobrą drogę; ma podnieść, a nie poniżyć.

W jaki sposób upominać?...

W Ewangelii Pan Jezus ukazuje nam etapy upominania.

„Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy.” (Mt 18,15)

Nie zaczynamy więc od „wielkiego dzwonu”. Pierwsze upomnienie ma być dyskretne. Ma ono pozwolić zachować bliźniemu dobre imię.

Trzeba też jeszcze nadmienić, że greckie słowo przetłumaczone tutaj jako „upomnij”, znaczy dokładnie „odsłonić”, „odkryć”. Nie chodzi więc o ostrą reprymendę, ale o akt miłości, który ma pomóc drugiej osobie zobaczyć swoją własną przewinę.

Gdyby upominany wziął do serca napomnienie, okazał skruchę i próbował naprawić czy zmienić swoje postępowanie, sprawa się w zasadzie kończy.

I tak powinno być w naszych codziennych relacjach; tak powinno być w małżeństwach, rodzinach, między przyjaciółmi czy znajomymi.

Tylko w naprawdę poważnych sprawach, gdy nie ma reakcji na upomnienie w cztery oczy, następuje drugi etap upomnienia.

„Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa.” (Mt 18,16)

To zaangażowanie świadków, ma uświadomić grzesznikowi, jak poważna jest jego sytuacja. I ma go doprowadzić do skruchy.

Ale raz jeszcze. Na tym etapie w pewien sposób naruszone jest dobre imię bliźniego, nie może więc tu chodzić o „bzdury”.

Gdyby i to nie wystarczyło, jest jeszcze trzeci etap.

„Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi!” (Mt 18,17)

Wspólnota Kościoła jest ostateczną instancją. Gdy i jej grzesznik nie usłucha, sam stawia siebie poza Kościołem. Tutaj chodzi oczywiście o grzechy bardzo poważne, których już samo popełnienie powoduje wyłączenie się ze Wspólnoty, a Kościół może to ewentualnie potwierdzić, nakładając ekskomunikę.

I jakkolwiek w historii ta kara była czasem nadużywana, to powinna ona mieć – i ma dzisiaj – charakter leczący. Ten „poganin i celnik” nie musi być na zawsze wyłączony z Kościoła. Ekskomunika ma mu uświadomić, że sam przez swoje czyny postawił się poza wspólnotą wiernych. Ale gdy okaże skruchę, możliwe jest pojednanie.

Zaznaczmy jeszcze raz: chodzi o bardzo ciężkie występki. W naszej codzienności natomiast powinien wystarczyć pierwszy ewentualnie drugi etap upominania.

Na zakończenie dodam, że pierwszym sposobem upominania jest nasze dobre życie. Może więc zanim komuś wytkniemy grzechy, warto zweryfikować własne postępowanie. Żebyśmy przypadkiem nie chcieli wyciągnąć źdźbła z oka brata, mając belkę we własnym. (Por. Mt 7,3-5)

I jeszcze tylko uwaga, że gdy jesteśmy po drugiej stronie; gdy to my jesteśmy upominani, to nie powinniśmy się zamykać, nawet jeżeli intencje upominającego niekoniecznie są dobre. Zawsze warto skonfrontować swoje postępowanie z opiniami innych. Nie znaczy to, że mają oni zawsze rację. Ale też nie tylko my zawsze ją mamy.

Owszem, gdy ktoś nas upomina, to boli. Zranione zostaje nasze ego. Ale ten ból może być wyzwalający. Może pozwoli on nam zobaczyć i uznać swoje błędy. A to już jest przecież początek zmiany i wejścia na drogę dobra.

Nikt z nas nie jest doskonały…

I pewnie nigdy na ziemi doskonali nie będziemy. Ale przecież ciągle możemy się zmieniać. I ciągle może być więcej miłości w naszym życiu. Amen.

Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji