Niedziela Palmowa Męki Pańskiej 2020

Iz 50,4-7; Ps 22; Flp 2,6-11

Mt 26,14-27,66

Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?

Kolejna niedziela, gdy kościół będzie pusty... Nie będzie uroczystego poświęcenia palm, procesji, odczytania Męki Pańskiej….

Chociaż Męka Pańska czytana będzie, bo i Msza święta będzie. Ale przy pustym kościele…

Czy zastanawiał się ktoś, jak może czuć się ksiądz, gdy przyszło mu odprawiać Mszę święte „do pustych ławek”; zwłaszcza w te szczególne dni?...

Niedziela Palmowa Męki Pańskiej w roku A wyznacza nam Pasję z Ewangelii według świętego Mateusza. Tak naprawdę, to nie tylko Męka Pańska, ale obszerny opis wydarzeń począwszy od zdrady Judasza, poprzez Ostatnią Wieczerzę z ustanowieniem Eucharystii, modlitwę w Ogrojcu, pojmanie i przesłuchania Jezusa, zaparcie się Piotra, wyrok Piłata, drogę na Golgotę, ukrzyżowanie, śmierć Jezusa na krzyżu, aż do złożenia w grobie.

Warto przeczytać wyznaczoną na tę niedzielę Ewangelię, bo przecież to wydarzenia kluczowe dla naszej wiary, a my może tylko raz w roku o nich słuchamy; może nawet niezbyt uważnie, bo przecież opis jest długi…

Zwykle w Niedzielę Palmową nie głosi się też homilii; sama Męka Pańska jest przecież homilią najważniejszą. Ale w ten wyjątkowy czas pozwólcie na kilka refleksji.

Chcę się dzisiaj zatrzymać nad momentem śmierci Jezusa, nad Jego - rozdzierającym serce – wołaniem.

Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Mt 27,46)

Jezus wiszący na krzyżu, wyszydzony przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych, opuszczony przez uczniów, gdy tylko Matka, Jan i kilka kobiet zostało, wykrzykuje w Niebo przejmująca skargę: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? 

Dramat tej skargi zrozumiemy choć trochę wtedy, gdy sobie uświadomimy, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem. I w swej ludzkiej naturze doznaje Jezus największego opuszczenia; tego egzystencjalnego osamotnienia, którego doświadcza człowiek w godzinę śmierci.

Jednak opuszczenie przez ludzi, choć bardzo bolesne, to tylko jeden wymiar cierpienia konającego Jezusa. Skarga bowiem jest skierowana wprost do Boga. Czy Bóg naprawdę opuścił Jezusa?...

«Eli, Eli, lema sabachthani?», - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Por. Mt 27,46)

Skarga to tylko czy skarga-modlitwa?...

Czy słowa te są samą tylko rozpaczą?... Czy na dnie rozpaczy jest ziarno nadziei?... Nawet jeżeli tylko tak wielkie, jak gorczycy ziarnko…

Jeżeli wołanie Jezusa jest modlitwą, to jest w nim wiara, że Bóg - choć wydaje się, że Go nie ma - jest jak najbardziej obecny. To przecież Bóg „mój”. Ten, który potrafi wszystko zwrócić ku dobremu, chociaż często w sposób inny, niż tego oczekują ludzie.

To wołanie-modlitwa Jezusa jest pytaniem, które domaga się odpowiedzi. I Bóg na nie odpowiada, gdy po śmierci Jezusa zasłona w świątyni rozdarła się na dwoje. Dotąd oddzielała ona człowieka od Miejsca Najświętszego, teraz bariery już nie ma; nic nie oddziela człowieka od Boga. Odpowiedzią Ojca na pytanie Syna jest największa bliskość.

Że do tej bliskości trzeba przejść przez gorycz śmierci?...

Że doświadczył tej goryczy nawet Jezus, Bóg – Człowiek?...

To właśnie jest jedna z tych Tajemnic, na które do końca nie znamy odpowiedzi; do których tylko możemy się zbliżyć.

«Eli, Eli, lema sabachthani?», - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Por. Mt 27,46)

Prawdę, że to wołanie Jezusa nie jest tylko skargą, leczy więcej modlitwą, potwierdza fakt, że zaczerpnięte jest ono z Psalmu 22. Jezus modli się początkowymi słowami tego Psalmu. Jakże odpowiadającymi Jego sytuacji.

Niektórzy z egzegetów nazywają nawet Psalm 22 piątą Ewangelią, widząc w nim zapowiedź Męki Jezusa. I rzeczywiście można ten Psalm w ten sposób interpretować. Dla nas jednak w tym momencie ważniejsze jest jeszcze to, że zgodnie z żydowską praktyką religijną, cytując początek jakiegoś tekstu, ma się na względzie jego całość. A Psalm 22 kończy się radosnym wyśpiewaniem zaufania Bogu, jako Królowi Wszechświata.

Wołanie Jezusa jest więc w tym rozumieniu modlitwą, w której mimo poczucia całkowitego ogołocenia i opuszczenia - nawet przez Boga - zawiera się też nadzieja na ostateczne zwycięstwo Boga i wdzięczność za okazane miłosierdzie.

Jezus nie dokończył wprawdzie modlitwy Psalmem 22, ale zrobił to Bóg Ojciec, gdy wskrzesił Go z martwych, gdy „Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię, ponad wszelkie imię.” (Por. Flp, 2, 9)

«Eli, Eli, lema sabachthani?», - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Por. Mt 27,46)

Odnieść tę skargę-modlitwę do dzisiejszej sytuacji nie jest trudno. To przecież może być wołanie tych wszystkich, którzy muszą umierać w izolacji, bez bliskich, bez pożegnania. Opuszczeni przez ludzi… I może się wydawać, że opuszczeni przez Boga.

To są prawdziwe tragedie, które może na razie oglądamy tylko na ekranach telewizorów. Ale to konkretne cierpienie i umieranie konkretnych ludzi!

«Eli, Eli, lema sabachthani?», - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Por. Mt 27,46)

To też – w odpowiedniej oczywiście skali – nasze wołanie, gdy czujemy bezsilność i bezradność. Chcąc pozostać odpowiedzialni musimy ograniczyć wszystko, a przecież tak potrzebna byłaby teraz Msza święta, adoracja, Komunia, może spowiedź…

I zapewne znajdą się tacy, którzy będą krzyczeć, że to biskupi i księża odmawiają ludziom dostępu do sakramentów; dostępu do Boga… Tak jakby konkretny biskup czy ksiądz się cieszył, gdy chcąc pozostać odpowiedzialny, że chcąc działać w zgodzie z prawem musi mówić „nie”… „teraz to nie jest możliwe”…

Czy ktoś z tych, którzy tak łatwo atakują biskupów i księży, zastanowił się choć przez chwilę, jak bardzo ta sytuacja obciąża psychikę duchownych?...

I wcale nie chodzi tu w pierwszym rzędzie o własne zdrowie i bezpieczeństwo. Ksiądz ostatecznie musi się narażać, gdy jest to konieczne. Nikomu nie odmówimy namaszczenia chorych, czy wiatyku, w sytuacji prawdziwego zagrożenia życia. Ale nie wolno nam też niepotrzebnie narażać innych…

Biorąc pod uwagę, że nosiciele wirusa wcale nie muszą ciężko chorować - ale wtedy paradoksalnie są najgroźniejsi, bo mogą zarazić wielu innych - może rzeczywiście należy na pewien czas zaprzestać wszelkich zgromadzeń? Może to prawo jest jak najbardziej słuszne?...

Tylko dlaczego akurat w tym czasie, gdy największe chrześcijańskie święta?.... Czy istnieje jakieś inne dobre rozwiązanie?...

Dla jasności: Pan Jezus w Komunii Świętej nie zaraża! I nie zaraża woda święcona! Zaraża wirus, którego niestety można przenieść i na Hostii, mimo że jest konsekrowana (czy to już jest brak wiary w Eucharystię?), i w wodze święconej, i na rękach, i drogą kropelkową. A mając kontakty z wieloma różnymi ludźmi, można zarazić wielu. Dodatkowo można też być nieświadomym (tzn. bez wielkich objaw choroby) nosicielem wirusa. Niby takie proste, ale tak trudno to niektórym zrozumieć…

«Eli, Eli, lema sabachthani?», - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Por. Mt 27,46)

Na koniec postawmy jeszcze jedno pytanie, które zresztą narzuca się samo: Gdzie w tym wszystkim, co teraz przeżywamy, jest Bóg? Czy naprawdę opuścił człowieka?... Czy naprawdę opuściła nas?...

To kolejna odsłona pytania z niekończącego się cyklu: Bóg i niezawinione cierpienie. Gdzie jest Bóg, gdy cierpią i umierają niewinni?

Że nikt nie jest przed Bogiem niewinny?... Prawda! Zmodyfikujmy więc nasze pytanie: Gdzie jest Bóg, gdy cierpią i umierają ludzie?...

Nie podejmuję się próby własnej odpowiedzi na to pytanie. Niech odpowiedzią dla nas wszystkich będą słowa św. Jana Pawła II, które zostawił nam w książce Przekroczyć próg nadziei. Pytany o tajemnicę cierpienia, Papież, pisał, że nie potrafimy wyjaśnić jej do końca, ale jedno jest pewne. Od kiedy Jezus umierał na krzyżu jest pewne, że Bóg jest z cierpiącymi i umierającymi; że jest bardzo blisko nich.

Może właśnie i po to, była ta skarga-modlitwa Jezusa. Żeby każdy dotknięty cierpieniem i samotnością umierania wiedział, że to samo – a może jeszcze bardziej - przeżywał Jezus umierając na krzyżu. Że ludzkie cierpienie i umieranie nie jest Mu obce. Że Jezus jest z człowiekiem, który cierpi i umiera; że Jezus razem z nim cierpi i umiera.

Może właśnie i po to…

«Eli, Eli, lema sabachthani?», - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?  (Por. Mt 27,46)

To jednak nie są słowa rozpaczy. To modlitwa-skarga, ale pełna nadziei. Nadziei, że Bóg jednak odpowiada; że jest blisko człowieka. Że Bóg z wszystkiego może wyprowadzić dobro.

Tak! To trudna modlitwa! Czy jest choć trochę moją modlitwą?... Amen.

Ks. Bogusław Banach, PMK Mannheim

 

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji