32 niedziela zwykła C

2 Mch 71-2.9-14 Ps 17; 2 Tes 2,16-3,5

Łk 20,27-38

Bóg jest Bogiem żywych

„Bóg nie jest Bogiem umarłych, leczy żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.” (Łk 20,38)

        Czasy Machabejskie były trudne dla Izraela. Z jednej strony to czas niewoli, gdy Palestyna poddana była panowaniu Syrii; z drugiej: czas powstania Machabejskiego i walki o niepodległość zarówno narodową jak i religijną.

        Okupanci dążyli do całkowitego podporządkowania sobie Żydów, chcąc ich zmusić do wyrzeczenia się wiary i obyczajów. I częściowo się to udało. W Księgach Machabejskich – świadectwie tamtego czasu – czytamy, że wielu Izraelitom spodobał się kult nakazany przez wrogiego króla. Obyczaje pogańskie wypierały żydowskie Prawo.

        Nie wszyscy jednak Izraelici godzili się z nowym porządkiem. Byli tacy, którzy chcieli pozostać wierni swej religii i swym zwyczajom. Stąd wspomniane powstanie Machabeuszów w Judei, ale też świadectwa wierności Prawu, o których słyszeliśmy w pierwszym dzisiejszym czytaniu z Drugiej Księgi Machabejskiej.

        To wstrząsające świadectwo – zresztą w liturgii czytamy tylko jego fragmenty – o matce i jej siedmiu synach, okrutnie zamęczonych, ponieważ chcieli pozostać wierni Prawu.

        Oczywiście – z naszej perspektywy – spożycie wieprzowiny wydaje się być małym przewinieniem; jeżeli w ogóle przewinieniem. Ale musimy spojrzeć na tę sytuację oczami tamtych ludzi. Im chodzi o rzecz zasadniczą – o przestrzeganie Prawa Przymierza, które Bóg zawarł z Izraelem.

        A tak zupełnie na marginesie mała uwaga: Nam często trudno jest zachować piątkowy post, a oni odmawiając spożycia - w ich przekonaniu - „nieczystego” mięsa, oddawali życie. I to w okrutnych męczarniach. Nic więcej chyba dodawać nie trzeba…

        Nas interesuje jednak dzisiaj przede wszystkim motyw ofiary z życia, którą złożyli: siedmiu synów i matka. Chodzi o wierność Prawu. To już powiedzieliśmy. Ale chodzi też o wiarę w życie wieczne. Ta prawda brzmi w ich wypowiedziach bardzo dobitnie:

„Ty zbrodniarzu, odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak nas, którzy umieramy za Jego prawa, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego.” (2 Mch 7,9)

„Lepiej jest tym, którzy giną z rąk ludzkich, bo mogą pokładać nadzieję w Bogu, że znów przez Niego zostaną wskrzeszeni.” (2 Mch 7,14)

Tak naprawdę nie ma na kartach Starego Testamentu wielu świadectw wiary w życie wieczne. Przynajmniej świadectw wprost. Dlatego tym bardziej te, które dzisiaj mogliśmy słyszeć, są bardzo ważne.

Mówią one o Bogu, który wskrzesi do życia wiecznego wiernych Jego prawu. Bogu, który jest Bogiem życia i można pokładać w Nim nadzieję, że obdarzy nas życiem wiecznym.

Temat życia wiecznego wraca także w Ewangelii dzisiejszej Liturgii Słowa. Pan Jezus musi odpowiedzieć na podstępne pytanie saduceuszów.

Saduceusze byli stronnictwem religijno-politycznym. Cechowała ich uległość względem rzymskich okupantów i nieprawowierność religijna: odrzucali nieśmiertelność duszy, istnienie świata duchowego, zmartwychwstanie ciał.

Teraz wystawiają Jezusa na próbę. Przywołują obowiązujące w Starym Testamencie tzw. prawo lewiratu. Otóż, gdy mężczyzna umierał bezdzietnie jego brat powinien poślubić wdowę po nim. Pierwszy syn z tego nowego związku miał nosić imię zmarłego brata i był uważany za jego dziecko.

Wykorzystując to prawo saduceusze konstruują trochę skomplikowaną historię, ale teoretycznie możliwą. Siedmiu braci, którzy kolejno poślubiają tę samą kobietę, to jednak trochę przesada, ale dwóch - czy nawet trzech - wydaje się być możliwe. Co wtedy? Jeżeli jest zmartwychwstanie, to czyją będzie żoną ta kobieta?

Pan Jezus przenosi jednak odpowiedź na zupełnie inną płaszczyznę. Saduceusze zadają pytanie posługując się tylko ziemską logiką, ale w rzeczywistości nieba obowiązują już inne prawa.

„Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnymi udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania.” (Łk 20,34-36)

        Nie możemy do pełni życia w niebie przykładać naszych ziemskich miar; nie możemy rzeczywistości nieba wtłoczyć w nasze ziemskie schematy. Wtedy powstaje zawsze jakaś nieprawda albo nie do końca prawda. A Bóg jest przecież większy od naszych słów i wyobrażeń. I rzeczywistość nieba jest większa od wszystkiego, co o nim potrafimy powiedzieć.

        I jeszcze to genialne w swojej logice - i dające nam nadzieje – zdanie o objawianiu Boga w płonącym krzewie.

        Bóg objawia się Mojżeszowi jako Bóg patriarchów – Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba. A przecież, gdy miało miejsce to objawienia, patriarchowie dawno już zakończyli swoje ziemskie życie. Bóg jednak nie jest Bogiem umarłych. Dla Niego i w Nim patriarchowie żyją dalej; dla Boga wszyscy żyją dalej. Bóg jest bowiem Bogiem żywych i dawcą pełni życia; Bóg jest dawcą życia wiecznego.

        Na koniec kilka refleksji dla nas; kilka odniesień do naszego życia.

        Siedmiu synów i matka dają świadectwo wierności prawu i wierze w życie wieczne. Świadectwo to potwierdzają śmiercią w wielkich męczarniach.

        Jak do tego ma się nasze często „bezobjawowe” chrześcijaństwo? My nawet postu piątkowego nie bardzo umiemy dotrzymać, już nie mówiąc o codziennym wybieraniu kompromisów. Ot „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.” A często już nawet na odwrót. Świeczkę diabłu, a Bogu tylko ogarek…

        Nie!... Nie chodzi o to, żebyśmy obnosili się naszą wiarą. Chodzi jednak o to, żebyśmy nią żyli. Żyli na co dzień, a nie tylko w kościele; godzinę w tygodniu, czy nawet rzadziej.

        Swoją drogą to zastanawiające, że społeczeństwie, w którym żyjemy jest jeszcze niby większość chrześcijan, ale stanowienie prawa i kulturę zdominowały krzykliwe mniejszości, a chrześcijanie są „doskonale bezobjawowi” bojąc się wychylić i nazwać rzeczy po imieniu; bojący się bronić spraw, które powinny być dla nich święte.

        Jak tak dalej pójdzie, to religia chrześcijańska zostanie usunięta z życia publicznego, ale poniekąd sami będziemy sobie winni.

        I jaka jest – przynajmniej na razie - cenna za nasze chrześcijańskie świadectwo? Narażenie się na kpinę i wyszydzenie?... Niezrobienie kariery?... Tego nawet porównać nie można z czasami Machabeuszy!

        I jeszcze perspektywa wieczności…

Czy naprawdę jest ona obecna w naszych wyborach? Czy jest obecna w naszym życiu?...

        A przecież dopiero w perspektywie wieczności mamy odwagę wybierać Chrystusa; nawet oddać z miłości do Niego życie.

        Może nasza bylejakość wynika z braku prawdziwej wiary w życie wieczne. Bo dopiero, gdy wierzymy w życie wieczne, każda chwila naszego ziemskiego życia staje się cenna i każdy wybór jest ważny. Przecież nasze ziemskie życie – nasze „teraz” - decyduje, czy zmartwychwstaniemy ku wiecznemu życiu, czy ku wiecznemu potępieniu.

        Nie przykładajmy też ziemskich schematów do rzeczywistości nieba; wtedy mówimy o jego karykaturze. A przecież:

„Ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jaki wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.” (1 Kor 2,9)

        Zaufajmy więc Bogu!

Bogu, który nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych.

        Pozwólcie, że zakończę to rozważanie wierszem księdza profesora Michała Hellera (cytuję z pamięci).

        Upadł mi do nóg

        zwiędły liść

        Zaszeleścił

        Kiedy to było?

        Wieczność ocali

        wszystkie zwiędłe liście

        Ja nie wiem, jak będzie z liśćmi, ale wierzę, że w niebie - że w Bogu - żyją wszyscy, którzy Go kochali; wszyscy którzy próbowali Go kochać, nawet jeżeli trochę nieudolnie.

Wierzę i w Bogu pokładam nadzieję…

„Bóg nie jest [przecież] Bogiem umarłych, leczy żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.” (Łk 20,38) Amen.       

Ks. Bogusław Banach

witamy head„Człowieka (…) nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani czym jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie''
Jan Paweł II, Warszawa 1979

Serdecznie witamy na stronie internetowej Polskiej Misji Katolickiej w Mannheim! Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

Nabożeństwa w Mannheim

Wszystkie Msze święte i nabożeństwa w St. Matthäus-Spitalkirche (68159 Mannheim, E6,2)
Msza święta w języku polskim
Sobota  godz. 18:30
Niedziela  godz. 9:30
  godz. 11:30
Środa  godz. 18:30
Piątek  godz. 18:30
Pierwszy czwartek m-ca  godz. 18:30
   
Adoracja Eucharystyczna
Pierwszy czwartek m-ca godz. 19:00 - 19.30
Pierwszy piątek m-ca  godz. 17.00 - 18.30
Pierwsza sobota m-ca  godz. 19.30 - 21.00
Ostatnia sobota m-ca godz. 17.30 - 18.30
   
Okazja do spowiedzi świętej
Środa, piątek, sobota godz. 18.00
Pierwszy czwartek m-ca godz. 18:00
Pierwszy piątek m-ca godz. 17:00
Pierwsza i ostatnia sobota m-ca godz. 17.30

Kontakt z biurem misji